środa, 27 czerwca 2012

O człowieku, który spłacił kredyt studencki w 7 miesięcy

Joe Mihalic, bo o nim mowa, skończył studia na renomowanej amerykańskiej uczelni Business Harvard School. W dorosłe życie wchodził nie tylko z dyplomem, ale i z 90 000 dolarów długu w postaci kredytu studenckiego.

Wielu jego rówieśników w Stanach jest w podobnej sytuacji. W sierpniu ubiegłego roku Joe sprawdził stan spłaty swojego kredytu studenckiego. Po oddaniu 22 tysięcy dolarów wartość kredytu spadła zaledwie o 11 tysięcy. Wtedy Joe zaparł się i postanowił spłacić całe zadłużenie w ciągu kolejnych 10 miesięcy! Wydaje Ci się to niemożliwe? Otóż jemu udało się to wykonać trzy miesiące przed czasem!

Bohater dzisiejszego wpisu przede wszystkim postanowił oszczędzać. Można powiedzieć dosłownie i w przenośni, że oszczędzał "każdy grosz". A miał różne sposoby na oszczędzanie.

Poprawił swoje dochody poprzez znalezienie dodatkowej pracy, unikał jedzenia w restauracjach (nawet w McDonaldsie) i sprzedał niepotrzebne przedmioty na aukcjach internetowych. Zamiast jeździć autobusem, wybierał piesze wędrówki. Znalazł dwóch współlokatorów, aby obniżyć koszty mieszkania. Przestał kupować ubrania. Sprzedał swój samochód, motor i rower. Nawet nie wyjechał do domu na święta, aby zaoszczędzić na biletach!

Aby nie rezygnować z przyjemności, i wyjść z przyjaciółmi do barów, za każdym razem zabierał własną butelkę wódki. Przypuszczam, że sporo zaoszczędził, choć to raczej nielegalne. Na randki zamiast do kina, chodził na wycieczki albo na kawę i ciastka.

Podjął też działania, które odradziłby każdy doradca finansowy. Zlikwidował swoje indywidualne konto emerytalne i przestał odkładać na emeryturę (wcześniej 10% jego zarobków tam wędrowało). Tłumaczył to tym, że chce jak najszybciej spłacić swój kredyt studencki.

W kwietniu spłacił ostatnią ratę swojego zadłużenia. Gdyby spłacał go tak jak powinien - przez kolejne 15 lat - zapłaciłby w sumie 40 tysięcy dolarów odsetek więcej (w USA kredyty studenckie nie są tak dobrze dotowane jak w Polsce).

Jeśli znacie angielski, możecie zajrzeć na blog Joe Mihalica - www.nomoreharvarddebt.com.

5 komentarzy:

  1. Gdybym był doradcą finansowym to pierwsze co bym doradził to likwidacja inwestycji które dają mniejszy zysk niż koszt kredytu ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak by o mnie, tyle że nie mam kredytu. Ciekawy wpis, u mnie jedynym "problemem" jest brak "dodatkowej pracy" na etacie a ta pierwsza bardzo słabo płatna... tak bym rósł jak pojebany ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Obrotny koleś, no ale to są Stany a nie Polska :( U nas darowizny na ZUS i OFE są obowiązkowe. Ponadto przeciętny absolwent nic nie jadł i oddawał całą pensję na spłatę rat (przy założeniu, że zarabia średnie wynagrodzenie) to spłacał by to przez 3,5 roku. Symulacja: http://kalkulatorkart.pl/symulacja-splaty-zadluzenia/9000000/800/250000

    Fajnie to wygląda w artykule, ale w Polsce to tylko teoria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. W Polsce kredyt studencki jest o wiele tańszy obecnie wynosi 2,5% więc nie opłaca się go spłacać wcześniej bo konto oszczędnościowe daje większy przychód z odsetek niż koszt kredytu :)
      http://www.pkobp.pl/index.php/id=oferta/grupa=5/id_product=000000000000043/podgrupa=0/section=stud

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.